wtorek, 11 listopada 2014

Odwaga

 ODWAGA – czym dla mnie jest, co ona dla mnie oznacza ?

Odwaga jest jak patrzenie na siebie od wewnątrz, czyli nie wychodzę już dłużej od wiedzy zewnętrznej, która mnie opisuje, określa, którą stworzył ktoś inny i którą ja zbierałam przez całe życie i przyjęłam za swoją, tylko punktem wyjścia jest patrzenie na siebie poprzez swoje własne wnętrze.
To jest podstawa, punkt wyjścia. Odwaga to pozwolenie sobie na to, aby żyć. W momencie kiedy wychodzę z wiedzy zewnętrznej i wchodzę w wewnętrzną – cały obraz siebie samej muszę narysować od nowa. Muszę wymazać to co już ze mnie nie rezonuje, nie współgra i nakreślić siebie na nowo na podstawie tego co jest we mnie, w moim sercu, co wypływa ze mnie samej. Zbudować siebie zupełnie na nowo, od podstaw. I do tego potrzebna jest odwaga. To jest pierwszy punkt, pierwszy etap.
Drugi etap to zacząć manifestować to, być w tym, wyrażać siebie na zewnątrz, mówić o tym. I do tego potrzebna jest jeszcze większa odwaga.
Pierwszy etap robi się samemu, w ciszy, poniekąd w ukryciu, w cieniu, w bezpiecznych 4 kątach własnego domu, pod takim płaszczykiem ochrony i bezpieczeństwa. Jest to proces: ja sama z sobą samą. Natomiast krok drugi to uzewnętrznienie tego, co się zrobiło wcześniej samemu. To interakcja z ludźmi, ze środowiskiem, które mnie otacza. Tu już jest trudniej. To co skonfrontowałam sama teraz muszę skonfrontować ze światem zewnętrznym. Tu potrzebna jest bardzo duża odwaga, dlaczego? Widzę tu bardzo dużo energii w postaci trudności, nieprzyjemności wynikających z niezrozumienia. Tu np. będzie trzeba się pokłócić, aby bronić swojego nowego terytorium, zrezygnować ze znajomych, którzy już do nas nie pasują. Nie wchodzić w sytuacje, których już nie chcemy doświadczać, trzeba nauczyć się odpuszczać, rezygnować, porzucać stare schematy i sposoby myślenia i postępowania.
Stare już do mnie nie pasuje, a nowego jeszcze nie ma, jest w budowie. Nie może być tak, że ja w środku wiem kim jestem i wiem czego pragnę ale ciągle żyję w dawny schematyczny i toksyczny sposób. To się musi wydarzyć, abyśmy mogli żyć w prawdzie z sobą samym. Nie można żyć w rozdwojeniu, w rozkroku. Stare musi odpaść.
Odwaga jest jak koła samochodu, bez nich samochód nie pojedzie. Bez odwagi nie ruszę z miejsca.
Odwaga jest naturalnym stanem każdego dziecka, niszczona w procesie wychowania. Ale nie na tym chcę się dzisiaj skupić …
Odwaga, co jeszcze? Nasuwa mi się myśl, że mam fałszywe przekonanie, że odwaga to domena mężczyzn, takich walecznych, bohaterskich, wojowników a kobieta ma być delikatna, uległa i podporządkowana, jej odwaga nie jest potrzebna.
Bycie odważnym. Jeżeli ktoś, tak jak ja, żył bardzo długo w lękach, bycie odważnym to jak urodzenie się na nowo. Widzę akcję porodową, każda kobieta, która rodziła, wie, że nie jest to łatwe i bezbolesne .. ale konieczne! Bez porodu nie ma nowego życia. Ale też ten moment, kiedy już dziecko się urodzi – nie ma większej magii i wspaniałości doświadczania cudu życia:-)))
Nasuwają mi się jeszcze słowa „rzuć wszystko i pójdź za mną”. Co to oznacza? Idź za głosem swojego serca, za swoją prawdą i zostaw wszystko, co nią nie jest, co nie jest twoje. To nie jest proste. Potrzebna jest odwaga. To przejście z ciemności do światła i świecenie swoim własnym blaskiem. To wyjście z czegoś, co było bardzo ciasne, ograniczające, niewygodne, z cierpiętnictwa, z biedy i przejście w świat radości,zadowolenia, obfitości, kreacji i rozwoju. W szczęście. To tworzenie nieba na ziemi. Odwaga, raz jeszcze, jak koła – samochodu, roweru, taczki, bez tego nie można przejść ani dalej iść. Nie bać się. Odwaga jest jak koła, dzięki nim my, jak pojazd możemy sunąć do przodu.
Człowiek odważny to człowiek, który kocha siebie, ceni siebie, zna swoją wartość, wie kim jest, jest określony, wie czego chce i dokąd zmierza, jest mocno osadzony i ugruntowany w sobie, w swojej wewnętrznej prawdzie, jest zintegrowany, mocny, silny, dba o własną przestrzeń a dzięki temu taka osoba potrafi kochać innych. Do tego potrzebna jest odwaga, aby tak żyć.
Warto! :)

poniedziałek, 3 listopada 2014

Kobieta w błękicie


Martwica

Malowanie uświadomiło mi, że przez większość życia byłam martwa. Cierpiałam na wewnętrzną martwicę, byłam odcięta od własnej kreacji. Żyłam w jakimś zamgleniu, zamroczeniu. Byłam żywym trupem, mechanicznym odtwórcą ról. Innymi słowy, byłam nieszczęśliwa. To by wyjaśniało (aczkolwiek nie tłumaczyło) potrzeby sztucznego koloryzowania codzienności, w moim przypadku - bujnego życia towarzyskiego. Sztuczne nakręcanie się a pod spodem zgnilizna i rozpacz.

Wewnętrzna martwica.  Cywilizacja zombiaków, tak mi się rysuje współczesny świat, którego jeszcze niedawno byłam częścią, który zasilałam. Martwica, życie w ciągłym zamartwianiu się, strachu, lękach, którymi usprawiedliwia się swoje lenistwo ruszenia z miejsca. Przestrzeń narzekania, cierpiętnictwa, bo cierpienie uszlachetnia. Mnie już nie uszlachetnia. Ja już podziękuję martwicy. Wychodzę z doświadczania piekła na ziemi. Śmiem twierdzić, bo sama się przez to przeczołgałam, że każdy ma to co chce i każdy sam sobie stwarza swoją przestrzeń codzienności.
Co najlepsze a wręcz najwspanialsze - każdy w każdej chwili może podjąć decyzję o wyjściu z danej sytuacji, doświadczenia, z tego, co do niego już nie pasuje. Ja podejmuję właśnie decyzje wyjścia z mojej wewnętrznej martwicy!

Wchodzę w kreację, w zachwyt, w kolory, w słodką radosną melodię dnia codziennego. Tego właśnie teraz pragnę doświadczać, tego smakować, w tym być :) Pragnę tańczyć w rytm swojej własnej melodii którą stwarzam w każdej chwili i nie przejmować się tym, co myślą o tym inni, za kogo będą mnie uważać, jak mnie nazwą. Myśli innych ludzi to nie jest już moja sprawa.
Wybieram smak, wybieram radość, wybieram zachwyt nad życiem ! Pragnę aby kreacja płynęła przeze mnie nurtem rzeki, krążyła w moich żyłach i wypełniała mnie całą swoim pulsem :)

Życie jest cudem. Życie cudem jest.




piątek, 24 października 2014

NIE -DOSKONAŁOŚĆ

Mam z tym problem. Robiąc coś odczuwam niezadowolenie, dyskomfort kiedy to coś nie wyjdzie mi tak jak to sobie zaplanowałam wcześniej w głowie, umyśliłam. A więc jest to koncept w głowie, jakiś wyuczony schemat postępowania. I tak np. malując jestem niezadowolona, bo kreska wyszła krzywo, bo oko za duże lub za małe itp. nie jest „idealnie”.
Przecież już w przedszkolu uczą nas, żeby nie wychodzić za linię. Wszystko musi być prosto, równo, tak samo. Nauka precyzji, dokładności.
Szkoła – jest tylko jedna właściwa interpretacja zdarzeń, tego „co autor miał na myśli”, nie ma znaczenia co ja w tym odnajduję. A kto tak naprawdę wie, co autor miał na myśli?! A co z tekstami bez ram, z których każdy wyciągnie dla siebie coś innego, coś co jest mu na ten moment potrzebne do wzrostu i rozwoju? Zamiast kreacji i twórczości jest odtwórczość, odtwarzanie, powielanie.
Być idealną osobą. Perfekcjonizm.
Świat koduje nas ideałami piękna, a przecież nie ma ideałów. To wytwór marketingowców, którzy muszą się mocno napocić, aby zniekształcić naturę. Nie ma przecież jednej idealnej twarzy ani sylwetki tak jak nie ma jednego idealnego drzewa, czy pomarańczy czy kalafiora.
Myśląc o mechanizmie perfekcjonizmu pojawia mi się obraz fabryki wylewającej z metalu jednorazowe przedmioty użytkowe. Najpierw trzeba coś zniszczyć, sprowadzić do jednego poziomu (w tym przypadku płynnej masy), żeby potem można zrobić z tego nieskończoną ilość identycznych elementów. To jak te piękne twarze na okładkach podkręcone photoshopem. To absurd pokroju norm unii europejskiej dotyczących kąta wygięcia banana, czy długości psiego ogona (oczywiście rasowego).
Idealne, doskonałe rzeczy muszą być robione przez kogoś, kto się na tym zna, jest profesjonalistą, najlepiej z wykształceniem uniwersyteckim i certyfikatami potwierdzającymi jego kwalifikacje. Albo przez kogoś, kto jest prawdziwym ARTYSTĄ, kimś wyjątkowym, jedynym w swoim rodzaju, kogoś o potężnym talencie i potencjale. To coś co jest promowane, co się wszystkim podoba i uznawane jest przez ogół za piękne i doskonałe, albo przez specjalnie wyznaczoną do tego celu komisję.
(..) mogę tak długo jeszcze ciągnąć temat, ale nie o to mi chodzi …

piątek, 10 października 2014

Drzewo obfitości

Umiejętność brania/ przyjmowania.

Pokazało mi się wielkie drzewo rodzące cudowne, soczyste owoce - to symbol otaczającego nas świata, który obfituje w bogactwo wszystkiego, co jest człowiekowi potrzebne do życia.



Kluczem jest postawa człowieka.
  • Jedna osoba podchodzi do drzewa, zrywa piękny soczysty owoc i zjada go od razu zachwycając się smakiem i soczystą konsystencją owocu. Uśmiecha się, jest radosna i szczęśliwa.
  • Inna stoi, patrzy się na drzewo i myśli sobie: " zerwałabym owoc, ALE co pomyślą sobie wtedy o mnie inni?; nie wypada, nie przystoi; ocenią mnie; eee lepiej nie;" i odchodzi 
  • Jeszcze inna osoba weźmie to co spadło, trochę nadgniłe ale co tam, może być.
  • Ktoś inny przejdzie obok, tylko spojrzy i nawet nie podejdzie, bo ma przekonanie, że nie zasługuje, nie dla psa kiełbasa. 
  • Komuś innemu nie chce się, albo się boi.  
  • Ktoś zerwie ale nie zje od razu i będzie tak długo czekać, aż się zepsuje.
  • Inna jeszcze osoba powie, że ona tego nie chce. Nie dziękuję.  

itp. itd. ...................
Ile ludzi, tyle postaw.

A jaka jest Twoja postawa?
Czy życie smakuje Ci?

czwartek, 9 października 2014

Lęki

A jak to jest z lękami? 
Czytałam o tym, że lęk jest iluzją. Ale jak jest iluzją skoro ja go czuję, fizycznie czuję napięcie i kiedy się boję, odczuwam to całą sobą.

Pojawił mi się obraz papierowej makiety. Na makiecie tej była baba-jaga. (bałam się baby jagi jak byłam dzieckiem). Ale to tylko makieta nieożywiona, papierowa tudzież tekturowa.
Kiedy ona ożywa i jak?
Ta ja ją ożywiam. Kiedy kieruję na nią swoją uwagę a zatem zasilam ją swoją energią - wtedy ona staje się żywa i dla mnie prawdziwa.
Zatem mogę ją w sekundzie ożywić i w sekundzie mogę ją "uśmiercić" czyli wyjść z lęku. To są sztuczki umysłu. Duch człowieka się nie boi, tam nie ma lęku.

Inny obraz - to balon. Lęk jako nienadmuchany balon. Tylko ja sama mogę go nadmuchać, wtedy się boję. Ale mogę też z niego spuścić powietrze, wtedy przestaję się bać. ;-)
Cały ten proces odbywa się w głowie. Tylko ego może się bać. 

Szmatrix

(...) gdzieś w moich notatkach wygrzebałam tekst, który na szczęście dla mnie jest już dzisiaj nieaktualny, ale jeszcze całkiem niedawno był! Czułam się w ten sposób bardzo długo, właściwie to przez wiele lat ...
Oto on:

Odpadają ode mnie kolejne zasłony, kurtyny i zawoalowania. Co widzę?

Całe nasze współczesne życie , cały cywilizowany świat jest zorganizowany jak  linia produkcyjna ludzkiego żywca!

wtorek, 7 października 2014

Zachwyt nad życiem

Jak pięknie i cudownie jest być twórcą swojego życia! Czytać ze swojej rzeczywistości jak z otwartej książki. Codzienność nagle przestaje być szara, nieciekawa i powtarzalna a staje się wielobarwna i atrakcyjna. Jest nieustającą przygodą i przynosi wiele możliwości rozwijania siebie samego i zmieniania rzeczywistości na lepsze.

Z umysłu do serca czyli z doła do radości

Wszystko jest nie tak, nie na swoim miejscu, zniekształcone, zepsute, powykrzywiane. Patrzę na swoją rzeczywistość i chce mi się wyć, krzyczeć. Ten świat jest zatruty. Od rana do wieczora zorganizowany tak, aby nas niszczyć. A my jak ślepcy biegniemy w tej sztafecie codziennych obowiązków, ścigamy się, konkurujemy ze sobą, żeby niszczyć się jeszcze szybciej i efektywniej. Emocjonalny chaos. Telewizja, media, niezdrowe zapychanie żołądków, życie relacjami z innymi ludźmi, niewolnicza praca za minimalną pensję. Współczesny obóz koncentracyjny – eksperyment na ludzkości, do jakiego stopnia można człowieka zniewolić i powoli zabijać tak, żebyśmy tego nawet nie zauważył? A może sami jesteśmy autorami swojego nieszczęścia?

Obrazy

Moje pierwsze próby z pędzlem :)
Malowanie działa na mnie terapeutycznie i uwalniająco. 
Za każdym razem kiedy sięgam po pędzel dowiaduję się czegoś o sobie, uczę i rozwijam, pękają zastałe blokady. To też zmaganie się z "konceptem" doskonałości jaki noszę w głowie.
Cieszy mnie ten proces i nowa pasja, tym bardziej, że jeszcze niedawno zarzekałam się, że ja to malować nie umiem i już!

Tęczowy Fraktal

kobiece serce

Na wstępnie zacznę od tego, iż mam coś takiego, że "widzę" obrazy. Nie umiem tego na dzień dzisiejszy jednoznacznie zdefiniować.
Wchodzę w swoją ciszę, co oznacza dla mnie wyjście z intelektu, z umysłu i wchodzę w kontakt z duchową częścią mojej istoty. Jest to rodzaj modlitwy, rozmowy. Zadaję pytania i napływają mi odpowiedzi/ informacje najczęściej w formie obrazów, krótkich filmików. Takie "kalambury" duchowe, czasami potrafię to od razu zinterpretować, czasami nie. Czasami jest jasna i konkretna informacja, czasami wychodzą (jak mi się wydaje) bzdury a czasami nie ma nic.
Uczę się tego bo jest to stosunkowo nowa umiejętność w moim życiu.


Obudziłam się w kiedyś w nocy i zapragnęłam się oczyścić. Miałam dużo ciężkich emocji i męczyło mnie to.
Zrobiłam medytację plastra miodu: medytacja plastra miodu

Po czym zadałam sobie  pytanie: co mam do oczyszczenia na ten moment? i pojawiła mi się taka wizja:

Natura

Ostatnio lubię fotografować naturę. Oto kilka fotek:


poniedziałek, 6 października 2014

Wezwanie do pisania

Ja Jestem tobą  a ty Mną
razem w tańcu miłości
w gorącym uścisku bliskości współistniejemy
ty i Ja jak wieczność
bez początku i bez końca
spotkajmy się w ciszy
w bezkresie nieskończoności
w pięknie serca stworzenia całego
Ja będę mówił a ty pisz
wyłącz umysł i pisz sercem to co płynie
wyłącz rozum, logikę i przejdź ponad to
pragnę wypełnić cię Sobą w twórczości
tak doskonałej jak wszechświat cały
odłącz się od tego wszystkiego co znasz
bo to jest obce, nie Moje
Ja daję przestrzeń wolności i światło
Pragnę, abyś szybowała jak wolny ptak
który w locie staje się lotem samym
moment, w którym łączysz się z wiecznością bezczasową
przelany na papier w akcie łączności ze Mną
niech płynie jak rzeka
i wylewa się szerokim strumieniem 
z Mojego do twojego serca

Twój Duch

tymi słowami zostałam wezwana przez moje wyższe poziomy duchowe do wzięcia długopisu w rękę i pisania. A blog jest odpowiedzią na to co powstaje pod wpływem natchnień i inspiracji.
Realizuję również głębokie pragnienie, aby przełamywać beton iluzji tego świata, który zniewala człowieka i odgradza go od jego prawdziwej istoty i natury.
Moim celem jest łamanie skostniałych struktur myślowych i poszerzanie świadomości człowieka – zaczynając od siebie samej. Opisuję tu mój osobisty proces przebudzenia, transformacji, obnażam się i rozbieram kawałek po kawałku po to, aby inspirować innych. Aby dojść do prawdy i aby odkryć to, co w życiu najważniejsze – czyli miłość. 
 
Wiedza, jaka jest tutaj zawarta nie jest w zasadzie niczym nowym, jest i była ogólnie dostępna. Natomiast, to co jest dla mnie istotne, to fakt, iż wszystko o czym tu piszę jest oparte na moim osobistym doświadczeniu. To opowieść o drodze powrotnej do samej siebie, ku odkrywaniu prawdy o sobie, co wcale nie jest takie proste i łatwe. Ale z pewnością jest to przygoda, którą warto przeżyć mimo wszelkich trudów.